Banner strony. Na przeźroczystym tle, czarny napis "Projekt SPINKa SPołeczne INfopunkty Klimatyczne" i logo drzewa, otoczonego splotem w stylu celtyckim.

Ekran z nowymi wiadomościami. Ikona strony Aktualności.
Domek. Ikona strony startowej.
Zielony liść. Ikona kategorii "Chcesz zrozumieć!"
Megafon. Ikona kategorii "Chcesz wiedzieć!"
Krąg społeczności. Ikona kategorii "Chcesz działać!"
Tęczowe koło. Ikona kategorii "Inne".
Sylwetka ludzka na tarczy rycerskiej, z niebieskim znaczkiem "check". Ikona strony z polityką prywatności.
Na niebieskim kole biała litera i. Ikona strony z informacjami o nas

W samym Londynie jest ich 70. W całej Polsce tylko 20. „Nieznana skala problemu”

Transport drogowy to – obok źródeł komunalnych – jedna z głównych przyczyn zanieczyszczenia powietrza w Polsce. Dotyczy to szczególnie miast o dużym natężeniu ruchu. Co wiemy o problemie? O jakiej skali zanieczyszczenia mowa? Analizuje to najnowszy raport Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności.

Smog z “kopciuchów”, czyli emisje m.in. drobnych pyłów zawieszonych w sezonie grzewczym, to bez wątpienia specyfika naszego kraju. Kotły na węgiel i drewno, często przestarzałe, to główne źródła emisji wspomnianych pyłów (PM10, PM2.5) czy szczególnie rakotwórczego benzo(a)pirenu.

To jednak nie jedyny typ zanieczyszczeń. Szkodliwe dla zdrowia ludzkiego są również wysokie poziomy m.in. tlenków azotów, których największym źródłem jest transport. Jak wskazuje wydany niedawno raport Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (PSNM), ruch pojazdów odpowiada za około jedną trzecią emisji tlenków azotu w skali całego kraju. 

Jednak w największych miastach może to być znacznie więcej. W Warszawie udział ten sięga 43 procent. Mimo iż Polska wypada lepiej niż wiele krajów europejskich pod względem stężeń NOx, eksperci zwracają uwagę, że rosnąca liczba aut może pogorszyć sytuację.

Tlenki azotu i zdrowie

Dlaczego to ważne? Autorzy raportu podkreślają, że tlenki azotu to poważne zagrożenie dla zdrowia. Zwiększają ryzyko chorób układu oddechowego, sercowo-naczyniowego, nerwowego, czy też cukrzycy.

Dostrzega to również świat medyczny. Światowa Organizacja Zdrowia w 2021 roku zaostrzyła normy dla dwutlenku azotu, obniżając dopuszczalne średnioroczne stężenie z 40 do 10 µg/m³. WHO rekomenduje przy tym nieprzekraczanie średniodobowego stężenia powyżej 25 µg/m³. 

Jak podkreśla PSNM, w 2023 r. we wszystkich miastach, w których monitorowano stężenia zanieczyszczeń powietrza w sąsiedztwie ciągów komunikacyjnych, progi te zostały przekroczone.

Nieznana skala problemu. W całej Polsce 20 stacji, w Londynie 70

O to, jakie są najistotniejsze wyzwania związane z zanieczyszczeniami transportowymi w Polsce oraz jakich miejsc dotyczą, zapytaliśmy Agatę Wiśniewską-Mazur, Koordynatorkę Komitetu Samorządowego PSNM.

– Rzecz w tym, że nie wiemy. I to jest chyba największe wyzwanie, z jakim się obecnie mierzymy. W całej Polsce działa zaledwie 20 stacji monitorujących zanieczyszczenia transportowe. To zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę skalę problemu i wielkość kraju – mówi SmogLabowi Wiśniewska-Mazur. 

– Dla porównania, w samym Londynie funkcjonuje ponad 70 takich stacji. Oznacza to, że jedynie 7 proc. wszystkich stacji w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska bada zanieczyszczenia transportowe tam, gdzie faktycznie powstają: w bezpośrednim sąsiedztwie głównych ciągów komunikacyjnych. W efekcie nie dysponujemy rzetelnymi danymi o rzeczywistym poziomie emisji transportowych i ich wpływie na zdrowie mieszkańców – podkreśla ekspertka PSNM.

PSNM zwraca uwagę, że skala zanieczyszczeń transportowych w Polsce ma prawo budzić zaniepokojenie.

– Spośród 17 stacji komunikacyjnych działających w miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców niemal wszystkie odnotowują przekroczenia nowych norm średniorocznych, które wejdą w życie w 2030 roku zgodnie z przyjętą dyrektywą w sprawie jakości powietrza i czystszego powietrza dla Europy (AAQD). Jedynie stacje w Toruniu i Koszalinie nie osiągnęły poziomu 20 mikrogramów, choć wciąż znacząco przekraczają próg 10 mikrogramów. A warto pamiętać, że właśnie 10 mikrogramów to wartość rekomendowana przez WHO: dwukrotnie niższa niż nowe unijne limity – mówi nam Wiśniewska-Mazur. 

– Bez odpowiedniej liczby stacji pomiarowych działamy w dużej mierze po omacku. Nie jesteśmy w stanie precyzyjnie określić skali problemu, a tym samym skutecznie przeciwdziałać jego negatywnym skutkom – zwraca uwagę.

Rozbudowa sieci stacji pomiarowych nie nastąpi od razu. Co z mniejszymi miastami?

Co wnioski te oznaczają dla Polski i jakich działań wymagają? Agata Wiśniewska-Mazur z PSNM zwraca uwagę na kilka kluczowych kwestii.

– Potrzeba działań natychmiastowych, a niestety tych na poziomie centralnym nie możemy spodziewać się zbyt szybko. Nowe przepisy unijne faktycznie oznaczają, że stacje o charakterze komunikacyjnym powstaną w niemal wszystkich miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców. Nie wydarzy się to jednak jutro, ani nawet za dwa lata. Transpozycja dyrektywy do prawa krajowego ma nastąpić do 11 grudnia 2026 r. Dopiero wtedy uruchomione zostaną procesy, włącznie z tymi dotyczącymi środków na budowę nowych stacji. Oznacza to, że na realne zmiany przyjdzie nam czekać długie lata – mówi SmogLabowi ekspertka. 

– Zadajemy więc głośno pytanie – co do tego czasu? W jaki sposób weryfikować skalę problemu? Co z miastami poniżej 100 tysięcy mieszkańców? Zdaje się, że ustawodawca pominął mieszkańców tych miast i ich prawo do oddychania czystym powietrzem – podkreśla Wiśniewska-Mazur.

Brak danych wymówką dla braku działań?

Organizacja wskazuje, że są w tym zakresie alternatywy. – Jako PSNM w naszym raporcie zwracamy uwagę na istniejące alternatywne metody monitoringu, które mogłyby pomóc w lepszym diagnozowaniu problemu. Wśród dostępnych rozwiązań wymienić można: niskokosztowe urządzenia sensorowe, pomiary zdalne, teledetekcyjne czy pomiary pasywne. Apelujemy o szeroko zakrojoną debatę na ten temat, włączającą wszystkich interesariuszy,  jak metody alternatywne włączyć do oficjalnego monitoringu i kto powinien być za to odpowiedzialny – zwraca uwagę.  

– Ważne byłoby poznanie nie tylko skali zanieczyszczeń, ale również efektów działań podejmowanych przez miasta, które obecnie realizowane są w ciemno. Bez rzetelnych danych nie sposób ocenić, co faktycznie działa, a co wymaga poprawy. Nie możemy pozwolić, by brak danych stał się wymówką dla braku działań. Musimy działać już teraz: dla zdrowia mieszkańców, dla miast i dla przyszłości, w której czyste powietrze nie będzie przywilejem, lecz standardem – podkreśla Wiśniewska-Mazur.

_

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Luke79

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *