
Szybka industrializacja japońskiej gospodarki po II Wojnie Światowej doprowadziła do drastycznego rozpowszechnienia się chorób układu oddechowego. Mimo to dziś Japonia jest azjatyckim liderem pod względem jakości powietrza.
Dokładnie pół wieku temu rząd w Tokio, pod naciskami społeczeństwa, przyjął Ustawę o odszkodowaniach za uszczerbki na zdrowiu związane z zanieczyszczeniem (Act on Compensation for Pollution-related Health Damage). Jak do tego doszło?
Japoński cud gospodarczy
Wymęczona wojną, w latach 50. XX wieku Japonia szukała swojej niszy, która umożliwiłaby jej ratowanie konającej gospodarki. Odpowiedzią okazały się przemysł i technologie, które rozwijały się w tak szybkim tempie, że do dziś kraj kojarzony jest z nowoczesnymi rozwiązaniami i robotyką.
Podnoszenie państwa z ruiny w taki sposób wiązało się jednak z wysokimi kosztami dla zdrowia obywateli. Powstało nawet pojęcie “astma Yokkaichi”, oznaczające szereg chorób, które zaczęły nękać w latach 60. mieszkańców miasta Yokkaichi – ówczesnego centrum przemysłowego (działały tam głównie zakłady petrochemiczne i rafinerie), położonego w środkowej części wyspy Honsiu.
“Oczekiwana długość życia zarówno mężczyzn, jak i kobiet była znacznie krótsza u pacjentów z miasta Yokkaichi” – wynika z badań.
Emisje z fabryk, zakładów petrochemicznych i elektrowni skutkowały degradacją powietrza, wody i gleby. Doświadczenie Yokkaichi i innych przemysłowych miast i wsi dotkniętych tym problemem doprowadziło do masowych protestów, które przeszły przez kraj w ciągu kolejnej dekady.
Lokalne manifestacje z czasem osiągnęły skalę masową, również dzięki zaangażowaniu mediów i prawników walczących o rekompensaty dla poszkodowanych. Władze musiały wreszcie zareagować.

Nowy rozdział w historii
W wyniku presji społecznej w 1973 roku rząd przegłosował przełomową ustawę. Zgodnie z nią, ofiary chorób spowodowanych zanieczyszczeniem (głównie zanieczyszczeniem powietrza) mają prawo do świadczeń kompensacyjnych, takich jak świadczenia medyczne.
Pobieraniem funduszy na ten cel (m.in. od firm emitujących szkodliwe związki), a następnie ich przekazywaniem do samorządów zajmuje się Agencja Odbudowy i Ochrony Środowiska (Environmental Restoration and Conservation Agency, ERCA).
„Japonia poczyniła ogromne postępy w walce z zanieczyszczeniami poprzez stałe wysiłki lokalnych mieszkańców i współpracę między przemysłem, rządem i środowiskiem akademickim, stając się jednym z najbardziej zaawansowanych krajów na świecie pod względem kontroli zanieczyszczeń” – czytamy na stronie ERCA.
Japoński dziennik „The Mainichi” – jeden z największych w kraju – zwraca jednak uwagę, że wysokie progi uznaniowe i biurokracja sprawiają, że tysiące ofiar smogu sprzed dekad nie otrzymują należnych im rekompensat. Mimo to Ustawa o odszkodowaniach otworzyła nowy rozdział w historii kraju.
Mowa tu m.in. o przepisach dotyczących emisji spalin samochodowych i krajowych standardach jakości powietrza (limit dla PM2.5 wynosi 35 µg/m³ średniodobowo).
I chociaż w skali całej Azji Japonia wypada pod tym względem bardzo dobrze (według rankingu IQAir ustępuje miejsca wszystkim azjatyckim krajom), to nie znaczy, że problem smogu został tam całkowicie rozwiązany.
Zanieczyszczenia transgraniczne
Chiny, które dzielą morze z Japonią, mierzą się z wielokrotnie przekroczonymi normami powietrza w największych miastach. Okazuje się, że chiński – i nie tylko – smog truje również obywateli sąsiednich państw – w tym właśnie Japonii. Zjawisko to nosi nazwę transgranicznego zanieczyszczenia powietrza.
– I ma ono znaczący wpływ na to, czym oddychają Japończycy. Chiny emitują cząstki pierwotne, lotne związki organiczne i tlenki azotu, a także tlenki siarki z powodu częstego spalania węgla – tłumaczą dla SmogLab badacze z japońskiego Narodowego Instytutu Badań Środowiskowych (National Institute for Environmental Studies, NIES).
Dodają przy tym jednak, że ostatnie działania ze strony rządów obu państw przyczyniły się do ograniczenia emisji niektórych z nich. Przykład?
Każdego roku odbywa się szczyt ministrów środowiska Chin, Japonii i Korei Południowej, który nosi nazwę Trójstronnego Dialogu Politycznego w sprawie Zanieczyszczenia Powietrza. Spotkania trwają od 11 lat. W tym roku ministrowie omówili m.in. wyniki badań nad czynnikami generującymi ozon i środkami, które mają zaradzić występowaniu pyłu zawieszonego PM2.5.
Mimo wymiany informacji i chęci współpracy, zanieczyszczenia transgraniczne pozostają dla Japonii znaczącym problemem. Według danych IQAir, to główny powód, dla którego ozon przyziemny, mimo krajowych regulacji, nie zmniejsza w wystarczającym stopniu (ten szkodliwy gaz powstaje, gdy związki chemiczne takie jak tlenki azotu i lotne związki organiczne reagują pod wpływem promieniowania słonecznego).
Na tym jednak problemy z utrzymaniem dobrej jakości powietrza w kraju się nie kończą.
Transport publiczny na ratunek
Chociaż Japonia osiągnęła ogromny sukces w walce ze smogiem w ciągu ostatnich dekad, to kraj nadal boryka się z problemem emisji spalin ze źródeł mobilnych. Liczba samochodów w kraju zaczęła gwałtownie wzrastać w latach 70. ubiegłego wieku, gdy kraj przeżywał boom motoryzacyjny i pod względem produkcji aut Japonia do dziś utrzymuje się w ścisłej czołówce światowej.
Tylko jak to możliwe, że mimo bardzo rygorystycznych przepisów dotyczących ruchu samochodowego, to nadal jedno z głównych, obok zanieczyszczeń transgranicznych i emisji przemysłowych, źródeł smogu? Żeby to zrozumieć, trzeba spojrzeć na Tokio – największe miasto na świecie, którego obszar metropolitalny zamieszkuje niemal 40 mln osób – to jakby cała Polska żyła w jednej metropolii. Nic więc dziwnego, że samochody produkują dużą ilość trujących gazów.
Sytuacja byłaby pewnie znacznie gorsza, gdyby nie inwestycje w transport zbiorowy. Tokijskie pociągi, autobusy i tramwaje skutecznie skomunikowały miasto – pod tym względem metropolia zajmuje 10. miejsce na 65 państw ujętych w rankingu OliverWyman Forum. Ustępuje miejsca m.in. Helsinkom, Zurychowi czy Singapurowi.
– Mobilność mieszkańców Tokio opiera się na transporcie publicznym, przede wszystkim na gęstej i dostępnej sieci metra. Samochody czy motory mają drugorzędne znaczenie. Transport szynowy – metro i kolej – okazuje się być szybszy i wygodniejszy. Dzięki temu ruch uliczny jest uspokojony i zachowuje zdrowe proporcje między przestrzenią dla pieszych, rowerzystów i kierowców samochodów – komentuje dla SmogLab Kamila Jankowska, absolwentka studiów miejskich na UW, która niedawno wróciła z Japonii. I dodaje:
– To, co najbardziej zaskoczyło mnie w Tokio i w innych miastach Japonii, które zwiedziłam, to niezwykła popularność rowerów jako podstawowego środka transportu. Pomimo tego, że na tokijskich ulicach wciąż widać modernistyczne wzorce planowania, które stawiały na samochód, to bardzo łatwo jest znaleźć na nich ciszę. Jestem przekonana, że to właśnie dzięki uspokojonemu ruchowi samochodowemu.
Poza rozwijaniem transportu publicznego, władze kraju dążą do rozpromowania samochodów elektrycznych, które mają ograniczyć emisję tlenków azotu. Póki co na przeszkodzie stoi niewielka liczba stacji ładowania pojazdów, co przekłada się na stosunkowo niewielką liczbę „elektryków” na japońskich ulicach. Rząd zamierza jednak rozwijać infrastrukturę w tym kierunku.

Różne miasta, różne powietrze
Chociaż ogólna jakość powietrza w Japonii uważana jest za „dobrą”, to obserwuje się znaczne różnice między poszczególnymi regionami czy miastami.
– Standardy środowiskowe dla utleniaczy fotochemicznych (wtórnych zanieczyszczeń powietrza – przyp. red.) w większości Japonii nie zostały osiągnięte, a ich wysokie stężenia występują zwłaszcza w dużych aglomeracjach – potwierdzają badacze z NIES. I dodają: – Norma środowiskowa dla PM2.5 w kraju została już prawie osiągnięta. Pod tym względem najgorzej jest na zachodzie Japonii, co zdaje się mieć związek z emisjami z Azji kontynentalnej.
Najczystszym miastem w Japonii jest Obihiro w południowej części wyspy Hokkaido. W 2008 roku uznano je za „wzór japońskiego miasta ekologicznego”. Za jego sukces w dużej mierze odpowiada brak dużych zakładów produkcyjnych, w przeciwieństwie do najbardziej zanieczyszczonego miasta – Imari na zachodzie wyspy Kiusiu. Słynie ono z produkcji porcelany eksportowanej na cały świat. To właśnie fabryki są uważane za główną przyczynę smogu w tym mieście.
Być może Japonii uda się zniwelować różnice w jakości powietrza w poszczególnych miejscowościach. Służyć temu ma między innymi bardzo zaawansowany system monitoringu poziomu zanieczyszczeń, w tym satelitarny (służy do tego GOSAT GW, Global Observing SATellite for Greenhouse gases and Water cycle, projekt skupiający się głównie na monitorowaniu gazów cieplarnianych, ale coraz częściej wyłapuje również informacje na temat pyłów i cząstek tworzących smog).
Jedno jest pewne – na tę chwilę Japonia jest najbliżej osiągnięcia norm powietrza wyznaczonych przez WHO spośród wszystkich azjatyckich państw, mimo fatalnych zanieczyszczeń jeszcze kilka dekad temu.
Kraj odrobił trudną lekcję – industrializacja “ponad wszystko” wcale nie oznacza postępu. To lekcja, którą wciąż musi sobie przyswoić większość państw na świecie.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/i viewfinder
Wpis pochodzi ze strony SmogLab.
Dodaj komentarz