Banner strony. Na przeźroczystym tle, czarny napis "Projekt SPINKa SPołeczne INfopunkty Klimatyczne" i logo drzewa, otoczonego splotem w stylu celtyckim.

Ekran z nowymi wiadomościami. Ikona strony Aktualności.
Domek. Ikona strony startowej.
Zielony liść. Ikona kategorii "Chcesz zrozumieć!"
Megafon. Ikona kategorii "Chcesz wiedzieć!"
Krąg społeczności. Ikona kategorii "Chcesz działać!"
Tęczowe koło. Ikona kategorii "Inne".
Sylwetka ludzka na tarczy rycerskiej, z niebieskim znaczkiem "check". Ikona strony z polityką prywatności.
Na niebieskim kole biała litera i. Ikona strony z informacjami o nas

Pszczelarstwo przydomowe jako akt oporu przeciwko kulturze zapierdolu

Opieranie się utowarowieniu naszego życia może przybierać różne formy, a jedną z nich jest dla mnie pszczelarstwo hobbystyczne.

Pierwszy raz zainteresowałam się pszczelarstwem, gdy mój przyjaciel i współdomownik postawił ul w przydomowym ogródku. Podziwiałam jak opiekował się nim z wielką pieczołowitością. Zafascynowało mnie, że chów pszczół jest naturalnie dostrojony do cyklu pór roku. Ciągła obserwacja jego pszczół była na tyle fascynująca, że odciągała mnie od przytłaczającej praktyki codziennego życia. Pozwalała skupić się na czymś bezpośrednim i namacalnym. Doceniłam również to, że pszczelarstwem przydomowym nie kierował zysk, który kieruje obecnie większością aspektów naszego życia. Zysk własnego interesu i zysku korporacji.

Kapitalizm stworzył rosnącą presję, aby nasze życie było jak najbardziej produktywne i jak najlepiej opłacalne, i to nie tylko wtedy, gdy jesteśmy w pracy. Wykonując zwyczajne czynności, czuję jak ta energia przenika mnie i we wszystkim co robię wciąga w wyścig za „sukcesem”. Każdego dnia wykorzystuje moją kreatywność i zniekształca moje priorytety. Coraz bardziej ulegam temu, co Marks nazwałby „fetyszyzmem towarowym”. Powoduje to, że nieraz nawet proste hobby, które wydaje być się idealnie skrojone jako przerwa od harówki w pracy – jest uzależnione od produktywności i wydajności.

Nierzadko produktem staje się także nasza własna koncentracja i emocje. Weźmy na przykład przewijanie ekranu w komercyjnych tzw. mediach społecznościowych. Ich uzależniająca architektura stwarza pułapkę, która pochłania naszą uwagę, czas, energię i emocje. Inni na tym zarabiają majątek, a my zostajemy ledwie usatysfakcjonowani. Tak wiele aspektów naszego życia jest przedmiotem podobnych manipulacji: dla zysku innych oferuje się nam absolutne minimum jednocześnie wyczerpując naszą własną energię. W związku z tym coraz ważniejsze staje się umiejętnie przeciwdziałanie skutkom negatywnego wpływu takich codziennych relacji. Może pomóc to odzyskać wewnętrzną równowagę i spokój.

Jenny Odell, artystka i autorka książki „Jak robić nic: manifest przeciwko kultowi produktywności„, mogłaby opisać pszczelarstwo przydomowe jako miejsce w przestrzeni do praktykowania oporu (z ang. „resistance-in-place„). Odell bada nasz związek z ekonomią uwagi, podkreślając, że nasze zainteresowania są obecnie walutą dla korporacji. Jak pisze autorka, przestrzenie oporu:

polegają na znalezieniu w sobie kawałka siebie, który nie może być łatwo zawłaszczony przez kapitalistyczny system wartości. Oznacza to odrzucenie punktu widzenia, w którym wartość jest ograniczana przez produktywność, siłę kariery i indywidualną przedsiębiorczość.

Jej książka pomogła mi zrozumieć, jak ważne jest upewnienie się, że istnieją części mnie, których nie można tak łatwo wykorzystać.

Zaczęłam dostrzegać, że z tego punktu widzenia „nic nierobienie” nie oznacza siedzenia i gapienia się w ścianę lub telewizor przez cały dzień, ale raczej odzyskanie własnej uwagi, aby głębiej połączyć się z osobistym bezpośrednim otoczeniem. Jak pisze Odell, jest to „odrzucenie przekonania, że obecny czas i miejsce oraz ludzie, którzy są tu z nami, są w jakiś sposób niewystarczający”.

I tak zaczęłam postrzegać moje pszczelarstwo. Jako ważny element praktyki lokalnego oporu oraz działania, które wymaga ciągłej czujności, aby walczyć z pokusą doom-scrollingu lub leżenia na podłodze w salonie i oglądania powtórek serialu „Daria„, które w obliczu kryzysu zdrowia psychicznego związanego z lockdownami, są tym bardziej kuszące.

Biorąc pod uwagę, że nie moglibyśmy przetrwać bez pszczół, pszczelarstwo jako hobby, jest oczywistym aktem oporu przeciwko degradacji ekologicznej. Był to zresztą jeden z głównych powodów, dla których zainteresowałam się pszczołami bliżej. Ale oprócz korzyści środowiskowych wynikających z zarządzania skrzynką pełną szczęśliwych zapylaczy, pszczelarstwo jest również przesiąknięte głębszą troską związaną z bioregionalizmem, poczuciem wspólnoty, uważnością.

Historia etycznego pszczelarstwa odzwierciedla szacunek, jakim ludzie od zawsze darzyli pszczoły. Dawno temu, gdy wędrowali z miejsca na miejsce, nosili swoje pszczoły na plecach. W dużej mierze pielęgnowaliśmy tę relację, od której zależało nasze przetrwanie przez tysiące lat do czasów współczesnych. Jednak komercyjna i zapewne mniej etyczna praktyka pszczelarska, wymagana do zapewnienia żywności na naszych stołach tam, gdzie nie możemy jej sami wyhodować, mocno nadużyła tę relację pierwotnej międzygatunkowej współpracy. W Australii na farmach przemysłowych to głównie pszczoły przyczyniają się do zapylania roślin, z których produkuje się do 30% naszej świeżej żywności w różnych częściach kraju. Aby zapylać te uprawy, są w kółko pakowe i transportowane, a ich miód jest im odbierany dla zysku innych. Jest to dla nich niewątpliwie traumatyczne.

Kapitalistyczna piramida nowoczesnego pszczelarstwa reprezentująca stosunki produkcji, obecny fetyszyzm towarowy oraz uzależnienie drobnych pszczelarzy od przemysłowych pożytków monokulturowych, które wpływają destrukcyjnie na życie pszczół. To pastisz plakatu wyborczego prezydenta USA Wiliama McKinleya z XIX w. Oryginał znajduje się pod tym linkiem: https://en.wikipedia.org/wiki/File:McKinley_Prosperity.jpg

W przypadku jednak mojego pszczelarstwa ogrodowego, żyję w rodzaju delikatnej współzależności z pszczołami. Liczba dzikich pszczół w Australii spada każdego roku z powodu zmian klimatycznych, chorób i pestycydów. Czuję się zaszczycona przywilejem opieki nad choćby jednym ulem w moim mieście. Ich istnienie nie zależy ode mnie, ale mogę przez chwilę zapewnić im bezpieczne schronienie bez zbytniego ingerowania w ich potrzeby, w nadziei na zwiększenie ich szans na przetrwanie. W zamian zwiększam wskaźniki zapylania w mojej okolicy (przyp. tłum.: to wątpliwa teza autorki, przeczytaj artykuł australijskiej badaczki pszczół pod tym linkiem) i mam możliwość zbierania nadwyżek darmowego miodu. O ile taki nadmiar wystąpi. Ten miód, podobnie jak i pszczoły, nie istnieje dla zysku. Nigdy go nie sprzedaję. Czasami wymieniam jedynie pełny słoik na takie rzeczy jak: świeża cukinia z domowej uprawy lub zestaw płyt DVD z Seinfeldem dla mojej mamy. Staję się bierną opiekunką pszczół. Nasze potrzeby nie wynikają z zapotrzebowania na popyt lub wymianę dla zysku. Nie przenika je konkurencja.

Dla wielu pszczelarzy przydomowych otwieranie ula w celu pracy z pszczołami jest czynnością wymagającą większej ostrożności niż wiele innych rutynowych aktywności. Przegląd ula wymaga głębokiego wyciszenia, które z trudem udawało mi się znaleźć w inny sposób. Pszczoły bowiem mogą wyczuć pobudzenie pszczelarza i zareagować na jego nieostrożność. Robiąc przegląd poruszam się między pszczołami płynnie, powoli i z rozmysłem, jednocześnie wsłuchując się w ich reakcje. Wyjmuję ramki do inspekcji i uważnie badam je wzrokiem, zanim zwrócę każdą z powrotem do ula. Proces ten pochłania mnie bez reszty tak bardzo, że mam wrażenie widzenia tunelowego.

Pszczelarstwo w różnych porach roku wymaga również innego rodzaju opieki nad pszczołami, co pogłębia doświadczenia związane z uczuciem pozytywnej troski i zdecydowanie urozmaica doświadczenia oferowane przez utowarowiony świat. Na przykład lato jest zdecydowanie najbardziej pracowitym okresem w pszczelarstwie. Zaleca się wtedy regularne kontrole w celu monitorowania chorób, zapewnienia dodatkowej przestrzeni do wypełnienia miodem i młodymi pszczołami, ograniczenia potencjalnej aktywności rojowej i upewnienia się, że matka pszczela jest zdrowa. Zimowla pszczół, kiedy z powodu chłodu nie mogę otworzyć ula, staje się okresem uważnej obserwacji i przygotowań do nadchodzących cieplejszych miesięcy. Ten rytmiczny cykl daje czas na refleksję i powolnego doskonalenie mojej praktyki, co jest czymś, co wydaje się rzadkie w środowiskach pracy opartych na innowacjach lub mediach społecznościowych, gdzie jesteś uczony albo natychmiast reagować, albo tracić swoje szanse.

Choć pszczelarze często opiekują się pszczołami w pojedynkę, to nie są bynajmniej odizolowani od siebie. Zwykle działają w lokalnej społeczności pszczelarskiej, w której panuje niesamowita atmosfera koleżeństwa. Istnieje kilka grup online, które zazwyczaj są bardzo pomocne, ale to grupy „offline” są szczególnie atrakcyjne. Sama uczyłam się podstaw pszczelarstwa w swego rodzaju szkole pszczelarskiej prowadzonej przez lokalny dom kultury. Chodziłam na zajęcia w grupie z dziesięcioma innymi początkującymi pszczelarzami. To właśnie dzięki tym zajęciom wreszcie kupiłam swoją pierwszą małą skrzynkę z pszczołami. Kiedy później poinformowałam kolegów i koleżanki z grupy, że przeprowadzam się dalej na przedmieścia do Flemington i już nie będę w stanie uczestniczyć w spotkaniach regularnie, wsparli mnie i byli podekscytowani, faktem, że będę mieszkała w pobliżu róż rosnących na słynnych torach wyścigowych Flemington. Życzliwie poinformowali mnie, żebym uważała na różane smaki w miodzie. Jestem w stałym kontakcie z mentorem tej grupy i telefonuję do niego, gdy tylko potrzebuję porady pszczelarskiej.

W przeciwieństwie do wyobcowania (in. alienacji), które towarzyszy życiu i pracy w nadmiernie skapitalizowanym świecie, gdzie każdy działa na własną rękę, te grupy pszczelarskie działają jak niszowa sieć samopomocy. Pszczelarze zwykle hojnie poświęcają swój czas pomagając innym i zawsze bardzo chętnie dzielą się ze mną swoimi doświadczeniami udzielając lekcji, jednocześnie ucząc się na moich błędach. Ukraińsko-australijska artystka Stanislava Pinchuk w odcinku australijskiego podcastu Mont Icons z 2020 roku w wymowny sposób opowiedziała o wzajemnej sympatii jaką pszczelarze na całym świecie czują do siebie nawzajem. „Jest taka ciekawość tego, jak to robisz, jakie są twoje pszczoły, niuanse twojego miejsca i cykl pór roku” – powiedziała. „Uczysz się po prostu rozmawiając i praktykując. Z tego powodu pszczelarze, gdziekolwiek jesteś, będą naprawdę pomocni. Dzięki temu możesz poczuć taką prawdziwą spontaniczną troskę.”

W przeciwieństwie do moich bezmyślnych rozrywek, opieka nad pszczołami wymaga ode mnie uwagi o różnym stopniu skupienia: od biernej obserwacji po koncentrację o charakterze medytacyjnym. To zupełnie inna energia niż monotonny nawyk poświęcania uwagi Instagramowi. O ile zwykłemu spacerowi, czy pracom domowym może towarzyszyć słuchanie podkastu, o tyle przy otwartym ulu nie ma mowy o jakiejkolwiek wielozadaniowości. Przez rosnący podziw dla tych maleńkich stworzeń i fascynację niekończącą się złożonością pszczelego świata, spędzam więcej wolnego czasu na cichym obserwowaniu przedniej części ula. Jestem wtedy czujna na każdy nietypowy ruch. Słucham delikatnego szumu pszczół robotnic i nieco głośniejszego brzęczenia trutni. Wącham słodkie zapachy nakropu podziwiając rytmiczny porządek, który rządzi ich życiem.

Zauważyłam również, że dzięki pszczelarstwu przydomowemu jestem bardziej związana z otaczającym mnie środowiskiem (bioregionem) niż z budynkami, drogami czy innymi strukturami przemysłowymi, które zwykle definiują przedmieścia. Rejestruję to co często wcześniej umykało mojej uwadze. Kiedy obserwuję pszczoły wychodzące i wchodzące do ula z różnym kolorem pyłku na odnóżach – często delikatnie żółtym lub białawym, czasem jaskrawo różowym – nie mogę przestać się zastanawiać, skąd go zebrały.

Chociaż pszczoły wykorzystują zebrany pyłek raczej do pożywienia się na szybko, to przynoszą również nektar, który jest wykorzystywany do produkcji miodu: mieszanki nektaru zebranego w odległości od jednego do sześciu kilometrów od ula. Wiedza o tym oznacza, że naturalnie z tygodnia na tydzień zwracam większą uwagę na zmienność kwiatów w mojej okolicy. Mam pragnienie dostrzec i dowiedzieć się co też moje pszczoły przynoszą do ula. Kolor pyłku i smak miodu zmienia się oczywiście wraz z porą roku. W mojej bezpośredniej okolicy pszczoły żerują zimą na słodko pachnących kwiatach wawrzynków. Jesienią i wiosną jasnych latają na drzewa cytrynowe lub pospornice. Zwracam baczną uwagę na kwitnącą jesienią lawendę i letnie kwiaty rozmarynu wyrastające z podwórek moich sąsiadów. Gotowy pożytek dla pszczół.

W parkach i ulicach dominują sadzone przez samorząd łany mięty pieprzowej i szpalery drzew eukaliptusa cytrynowego. Koryta lokalnych strumieni wyściełają z kolei srebrna banksja i eukaliptus kamaldulski. Dzięki temu i pszczoły mają co robić przez cały rok i moja uwaga skupia się na nich. Zanim zajęłam się pszczelarstwem chodziłam na przystanek tramwajowy ze słuchawkami na uszach i twarzą w telefonie. Teraz jednak mam motywacje by obserwować i wąchać kwitnące rośliny oraz zastanawiać się, czy będę w stanie wyczuć ich smak w miodzie moich pszczół. Taka sensoryczna koncentracja uwagi na tym, jest nie tylko medytacyjnym odpoczynkiem od codziennej harówki, ale także pogłębia moje zrozumienie, oraz wiedzę o własnym krajobrazie i środowisku. Oferuje ukojenie w postaci ubogacenia wiedzy o nim. Jest to dla mnie rodzaj terapii w moim powrocie do zdrowia psychicznego po pandemii COVID-19.

Ten moment skoncentrowania uwagi na istotnych, pozornie trywialnych szczegółach codziennego życia oraz uświadomienia sobie tego, jak one zostają pochłonięte przez fetyszyzm towarowy, został uchwycony w zbiorze poetki ruchu oporu Eleny Gomez „Admit the Joyous Passion of Revolt”:

Zapominam zwracać na to uwagę. Winorośl na moim własnym ogródku.
Czy ktoś pamięta, jak je nazwaliśmy?
Zawsze jestem rozkojarzona.
Mam dżinsy Chelsea Blue.
Ale pamiętam. Winorośl, która była gotowa do ucieczki z mojego podwórka, nazywała się Electrolyte. Pamiętałam, bo owijałam się nią, gdy budziłam się na kacu.

Dzięki pszczołom i praktykom związanym z ich przydomowym chowem czuję, że niewzruszalny konwenans panującej kultury reprodukcji bezwzględnej konkurencji, żądzy zysku i hiperproduktywności zostaje choć na krótko przerwany. Bezinteresowna energia pszczół odciąga moją uwagę od towarowego sposobu myślenia (in. komodyfikacji), kierując ją w stronę czegoś, co wydaje się powolniejsze i bardziej sensowne: daru spokojnej więzi.

Artykuł autorstwa Australijki Bethany Patch, która jest pisarką, popularyzatorką nauki i socjalistką mieszkającą w Naarm. Pisze dla Jacobin, Guardian i Overland. Pierwotnie opublikowany jesienią 2023 r. pod tym linkiem.

Wpis pochodzi ze strony Radio Warroza Pszczele Wieści. Stronę łącznie z nagraniami opublikowano na licencji CC BY-NC-ND 4.0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *