Banner strony. Na przeźroczystym tle, czarny napis "Projekt SPINKa SPołeczne INfopunkty Klimatyczne" i logo drzewa, otoczonego splotem w stylu celtyckim.

Ekran z nowymi wiadomościami. Ikona strony Aktualności.
Domek. Ikona strony startowej.
Zielony liść. Ikona kategorii "Chcesz zrozumieć!"
Megafon. Ikona kategorii "Chcesz wiedzieć!"
Krąg społeczności. Ikona kategorii "Chcesz działać!"
Tęczowe koło. Ikona kategorii "Inne".
Sylwetka ludzka na tarczy rycerskiej, z niebieskim znaczkiem "check". Ikona strony z polityką prywatności.
Na niebieskim kole biała litera i. Ikona strony z informacjami o nas

Uwalniają niedźwiedzie przed szczytem klimatycznym COP17. Trzymali je w fatalnych warunkach

Niedźwiedzie w niewoli

Przez lata na Kaukazie niedźwiedzie traktowano jak egzotyczne trofea – zamykano je w ciasnych klatkach, eksponowano przy restauracjach i hotelach. Choć prawo zakazywało chwytania dzikich zwierząt, nikt przepisów nie egzekwował. Teraz Armenia zaczęła porządkować własne podejście do ochrony przyrody – i ratować zwierzęta, które przez lata były ofiarami kaprysu ludzi, wszystko przed przyszłorocznym szczytem klimatycznym COP17.

W Armenii trwa akcja uwalniania uwięzionych syryjskich niedźwiedzi brunatnych i innych dzikich zwierząt, które znalazły się w niewoli. Problem stał się głośniejszy, gdy Erywań wybrano na gospodarza Szczytu Klimatycznego COP17 w 2026 r. To dodatkowo zmobilizowało armeńskie władze i aktywistów do działań ratunkowych.

Rząd chce pokazać światu zmianę stosunku do przyrody, ale wciąż brakuje miejsc w ośrodkach dla zwierząt i realnych możliwości powrotu niedźwiedzi do natury.

Prawo było dziurawe

Przez wiele lat kraje Kaukazu traktowały dzikie zwierzęta jak przedmioty. Ich ulubioną „rozrywką” było trzymanie niedźwiedzi w niewoli. Mimo że władze środowiskowe formalnie zakazywały chwytania dzikich zwierząt bez zezwoleń, wielu ludzi ignorowało to prawo. Bogaci Ormianie, Gruzini i Azerowie często pozyskiwali niedźwiedzie z natury albo z handlu, bagatelizując przepisy.

– Chwytanie dzikich zwierząt z Czerwonej Księgi Armenii – zbioru zagrożonych gatunków flory i fauny kraju – było od dawna zakazane, ale w kraju nie było wyraźnego zakazu ich trzymania – pisze w serwisie Yale Environment 360 niezależna ormiańska dziennikarka Lori Youmshajekian.

Dopiero w 2023 r., po uchwaleniu specjalnej ustawy, w Armenii zaczęło się coś zmieniać. Prawo pozwala przetrzymywać dzikie zwierzęta w niewoli wyłącznie za pozwoleniem Departamentu Bioróżnorodności Ministerstwa Środowiska, a standardy obejmują także lepsze traktowanie niedźwiedzi. Jednak nie spełniają one oczekiwań aktywistów ekologicznych.

– Nawet te standardy określone w ustawie są niewystarczające dla niedźwiedzi. Określa ona minimalne rozmiary wybiegów, ale niedźwiedzie brunatne potrzebują kilometrów marszu dziennie, więc nie mogą żyć na powierzchni 15 m2 – mówi Arsen Gasparyan, badacz bioróżnorodności z Amerykańskiego Uniwersytetu Armenii.

Fot. W ramach jednej z pierwszych akcji ratunkowych w 2017 roku służby mundurowe zabrały niedźwiedzia z restauracji nad rzeką w Erywaniu. Źródło: FPWC/IAR

Zabawka dla bogaczy?

Odkąd organizatorzy ogłosili, że przyszłoroczny Szczyt Bioróżnorodności COP17 odbędzie się w Erywaniu, nagłośniono sprawę losu dzikich zwierząt. Władze udzieliły zgody na działania ratunkowe, a aktywiści z organizacji ekologicznej Fundacja Ochrony Przyrody i Dóbr Kultury (FPWC) rozpoczęli szeroką akcję ratunkową.

Działacze odbierali z domów dzikie zwierzęta, w tym niedźwiedzie, często trzymane w fatalnych warunkach. Właściciele zamykali je w wąskich klatkach bez wybiegu, na bardzo małej powierzchni, gdzie nie mogły się swobodnie poruszać. Stały lub leżały na podłodze pokrytej gnijącym jedzeniem i odchodami.

– Przestrzeń u pewnego mężczyzny była tak mała, że zwierzę nie mogło usiąść, a połowa podłogi była usłana jego własnymi odchodami – wspomina Ruben Khachatryan, założyciel i dyrektor wspomnianej fundacji. – Ośrodek będzie jednym z pierwszych miejsc, do których organizacja skieruje zwierzęta uratowane przed rozpoczęciem COP17.

Aktywiści uratowali około trzydziestu niedźwiedzi, które właściciele przez wiele lat trzymali w haniebnych warunkach jako element swojego statusu. Zwierzęta te znajdowano w różnych miejscach: restauracjach, stacjach benzynowych, hotelach, przy przystankach autobusowych, na podwórkach, a nawet w warsztacie samochodowym.

„Zwierzęta nie są dla rozrywki”

Niedźwiedzie trafiają do jedynego na razie w kraju ośrodka rehabilitacyjnego w Urtsadzorze. Część młodszych i zdrowszych osobników – a przede wszystkim tych, które miały ograniczony kontakt z człowiekiem – po odzyskaniu sił wypuszcza się na wolność. Następnie naukowcy śledzą je za pomocą nadajników. Niestety wszystkie starsze lub schorowane osobniki pozostaną w ośrodku do końca życia. Budowa drugiego obiektu w tym roku ma pomieścić dwadzieścia osobników, ale to wciąż za mało.

– Niestety naukowcy wypuszczają na wolność tylko młodsze i zdrowsze osobniki. Starsze, często schorowane i mocno zależne od właścicieli, mogą nie zaadaptować się do trudnych warunków – tłumaczą eksperci FPWC.

Lori Youmshajekian pisze: – Od 2010 roku akcje ratunkowe w Armenii zmniejszyły liczbę nielegalnie przetrzymywanych syryjskich niedźwiedzi brunatnych – zagrożonego wyginięciem podgatunku pochodzącego z regionu Kaukazu Południowego, ale eksperci szacują, że w niewoli pozostaje od 20 do 30 osobników.

Działacze FPWC pracują nad uwolnieniem pozostałych niedźwiedzi z niewoli, a przedstawiciele rządu zobowiązali się do wsparcia tych działań.

– Ekolodzy mają nadzieję, że ich działania pokażą światu, że stosunek Armenii do dzikiej przyrody uległ zmianie. Ormianie muszą zrozumieć, że zagrożone zwierzęta nie są dla rozrywki – mówi Gasparyan. – Dzieci nie powinny się uczyć, że to normalne.

Za nielegalne przetrzymywanie grożą teraz grzywny w wysokości 520 dolarów, a za kłusownictwo – 1560 dolarów.

Tsovinar Hovhannisyan, kierownik projektu w FPWC, powiedział: – Przed uchwaleniem ustawy nikt nie mógł powiedzieć, że jest to legalne, ale też nie było to nielegalne.

Fot. Uratowany niedźwiedź w ośrodku rehabilitacyjnym niedaleko Urtsadzoru w Armenii. Źródło: FPWC/IAR

Nielegalne przetrzymywanie niedźwiedzi na polskim podwórku

W Polsce problem nielegalnego przetrzymywania niedźwiedzi nigdy nie osiągnął takich rozmiarów jak na Kaukazie czy Bałkanach. Nie oznacza to, że nie dochodziło do podobnych incydentów. – Nigdy nie mieliśmy takich sytuacji, żeby np. niedźwiedź był uwiązany przy restauracji czy stacji benzynowej. Nie mieliśmy też niedźwiedzi tańczących. To nie była polska tradycja – mówi w rozmowie ze SmogLabem dr Robert Maślak z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Piętnaście lat temu naukowiec wraz z dr Agnieszką Sergiel zinwentaryzowali 54 niedźwiedzie w niewoli w Polsce. Kilkanaście z nich przebywało w fatalnych warunkach. Ludzie zamykali zwierzęta w ciasnych klatkach i pozbawiali je odpowiedniej opieki oraz właściwego pożywienia. Dzięki współpracy (m.in. z organizacją Four Paws) część niedźwiedzi trafiła do azylu. Trzy przewieziono do Niemiec, a pozostałe umieszczono na specjalnie wydzielonym terenie zoo w Poznaniu.

– Wiemy też, że taki niedźwiedź, który jest oswojony, jest niebezpieczny dla człowieka. Wypuszczanie takich niedźwiedzi byłoby szaleństwem w obecnych warunkach, zwłaszcza w Europie. Więc one już nie trafią do środowiska i muszą być do końca trzymane w niewoli – tłumaczy badacz.

Jeśli chodzi o osobniki na wolności, preferuje się odstraszanie niedźwiedzi, zamiast ich odławiania. – Bardzo dobrze, że w Cisnej zakończyło się to decyzją, by nie zabijać ich, tylko odstraszać – dodaje dr Maślak.

Zdjęcie tytułowe: Yongkiet Jitwattanatam/Shutterstock

Wpis pochodzi ze strony SmogLab.

Fediverse Reactions

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *