Banner strony. Na przeźroczystym tle, czarny napis "Projekt SPINKa SPołeczne INfopunkty Klimatyczne" i logo drzewa, otoczonego splotem w stylu celtyckim.

Ekran z nowymi wiadomościami. Ikona strony Aktualności.
Domek. Ikona strony startowej.
Zielony liść. Ikona kategorii "Chcesz zrozumieć!"
Megafon. Ikona kategorii "Chcesz wiedzieć!"
Krąg społeczności. Ikona kategorii "Chcesz działać!"
Tęczowe koło. Ikona kategorii "Inne".
Sylwetka ludzka na tarczy rycerskiej, z niebieskim znaczkiem "check". Ikona strony z polityką prywatności.
Na niebieskim kole biała litera i. Ikona strony z informacjami o nas

Donald Trump o klimacie w ONZ – komentujemy

23 września 2025, na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump część swojego blisko godzinnego przemówienia poświęcił negowaniu zmiany klimatu i sensowności ograniczania emisji gazów cieplarnianych. Które z jego twierdzeń miały w sobie ziarno prawdy (przy odpowiedniej interpretacji…), a które były po prostu nieprawdziwe? Sprawdź w naszych komentarzach! Tradycyjnie dla Nauki o klimacie koncentrujemy się na tematyce związanej z globalnym ociepleniem. 

Zdjęcie: Donald Trump.
Ilustracja 1: Donald Trump podczas przemówienia w 2017 r. Zdjęcie: Gage Skidmore (za WIkimedia, licencja CC BY-SA 2.0).

Nasze tłumaczenie wypowiedzi Donalda Trumpa oparliśmy na teście przemówienia dostępnym na stronie Rev.

Co mówił dyrektor UNEP i gdzie jesteśmy

W 1982 roku dyrektor wykonawczy Programu Środowiskowego ONZ przewidywał, że do roku 2000 zmiany klimatyczne spowodują globalną katastrofę. Stwierdził, że będzie ona nieodwracalna, podobnie jak zagłada nuklearna. Takie oświadczenie wydano w ONZ. Co się stało? Oto tu jesteśmy!

Mostafa Tolba, dyrektor wykonawczy Programu Środowiskowego ONZ (UNEP), rzeczywiście mówił w 1982 roku o katastrofie środowiskowej do roku 2000, ale było to ostrzeżenie dotyczące całości problemów środowiskowych i ich nieodwracalności, a nie globalnego ocieplenia. W tym okresie szczególnego znaczenia nabrał problem dziury ozonowej, w którego rozwiązaniu Tolba odegrał kluczową rolę. Podjęte na czas działania – Konwencja Wiedeńska (1985) i Protokół Montrealski (1987) – pozwoliły zapobiec katastrofie.

Stan środowiska konsekwentnie się pogarsza, co pokazuje m.in. przekraczanie kolejnych granic planetarnych, wiele z nich nieodwracalnie w ludzkiej skali życia (patrz m.in. niedawno opublikowany 2025 Planetary Health Check i Granice planetarne na naszej stronie). To, że nie wszystkie granice zostały przekroczone (na niekatastrofalnym poziomie pozostają zanieczyszczenie powietrza aerozolami oraz stan warstwy ozonowej), zawdzięczamy ostrzeżeniom środowiska naukowego i podjęciu szeroko zakrojonych działań, od traktatów międzynarodowych, przez działania rządów i firm, po jednostki. To lekcja dla skutecznej ochrony stanu naszej planety – dobrze będzie nie wtedy, kiedy będziemy chować głowy w piasek, maksymalizując krótkoterminowe zyski grup interesów, lecz kiedy weźmiemy się za wspólne rozwiązywanie problemów w oparciu o wiedzę naukową.

Czy narody miały zniknąć?

Inny urzędnik ONZ stwierdził w 1989 r., że w ciągu dziesięciu lat globalne ocieplenie może spowodować zniknięcie całych narodów z mapy świata. Tak się nie stało.

Trudno powiedzieć, którego „urzędnika ONZ” prezydent Trump miał na myśli, choć można domyślać się, że chodziło mu o Noela Browna. Jego wypowiedź odnosiła się konkretnie do państw wyspiarskich, takich jak Malediwy oraz długoterminowych skutków zmiany klimatu w postaci globalnego wzrostu poziomu morza, będących konsekwencją braku redukcji emisji gazów cieplarnianych przed rokiem 2000:

Rządy mają 10 lat na rozwiązanie problemu efektu cieplarnianego, zanim wymknie się on spod kontroli człowieka. (…) Wraz z ocieplaniem się klimatu topnieją czapy polarne, a poziom oceanów podniesie się nawet o trzy stopy, co wystarczy, aby zalać Malediwy i inne płaskie państwa wyspiarskie.

Emisje nie zostały ograniczone na czas, stężenia gazów cieplarnianych rosły, a wzrost poziomu morza – nawet w najbardziej optymistycznych scenariuszach redukcji jest już nieunikniony. Poniższa ilustracja, pochodząca z ostatniego raportu IPCC, pokazuje że nawet w nadzwyczaj optymistycznym scenariuszu redukcji emisji SSP1-2.6, długoterminowy wzrost globalnego poziomu morza do 2300 roku będzie rzędu 2 metrów (2-krotnie większy od tego, o którym mówił Brown).

Szerszy komentarz na temat wypowiedzi Browna i jej późniejszego przeinaczenia przez media można przeczytać w artykule  Co naprawdę mówili klimatolodzy 30 lat temu. Trzeba też podkreślić, że to co mówią urzędnicy [nawet jeśli są wysoko postawieni] nie zawsze jest zgodne ze stanowiskiem nauki – prezydent USA sam zresztą jest tego bardzo dobrym przykładem.

Historyczne zamieszanie

Kiedyś mówiono o globalnym ochłodzeniu. Jeśli spojrzeć wstecz na lata 20. i 30. XX wieku, mówiono, że globalne ochłodzenie zniszczy świat i musimy coś zrobić. Potem mówiono, że globalne ocieplenie zniszczy świat. Ale potem zaczęło się ochładzać. Teraz można to po prostu nazwać zmianą klimatu, ponieważ w ten sposób nie można przegapić zmiany klimatu, ponieważ niezależnie od tego, czy temperatura wzrośnie, czy spadnie, cokolwiek się stanie, jest to zmiana klimatu.

Jest tu pomieszanych wiele wątków. W latach 20. i 30. XX wieku powodowana przez ludzi zmiana klimatu nie była jeszcze tematem powszechnej dyskusji – ostrzeżenia przed „ochłodzeniem, które zniszczy świat” dotyczyły naturalnego cyklu epok lodowych.

Od kiedy w 1965 r. został przedstawiony raport amerykańskich naukowców dla prezydenta Johnsona (więcej w artykule Ostrzeżenie przed zmianą klimatu sprzed ponad pół wieku), problem zmiany klimatu powodowanej emisjami dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych stał się ewidentny nawet dla samych koncernów paliwowych (patrz m.in. Co przez kilkadziesiąt lat ukrywał Exxon?, Dlaczego Exxon finansował badania nad CO2, a następnie zdyskredytował ich wyniki?, Exxon i fabrykowanie wątpliwości, czyli jak za miliony dolarów zwalczać naukę). 

Gdy w latach 1970. zaczęły szybko rosnąć emisje tlenków siarki, wpływających chłodząco na klimat, oraz pojawiły się prace dotyczące tzw. „zimy nuklearnej” wywołanej ewentualną globalną wojną jądrową, w prasie popularnej pojawiły się artykuły przestrzegające przed nadejściem ochłodzenia klimatu. Jednak w środowisku naukowym takie głosy były nieliczne – znacząca większość badań klimatycznych w latach 1970. XX w. przewidywała, że Ziemia będzie się ogrzewać w następstwie rosnącej koncentracji CO2 w atmosferze (więcej Mit: W latach 70. XX wieku naukowcy przewidywali epokę lodową).

Termin „globalne ocieplenie” wciąż jest powszechnie używany i dotyczy wzrostu średniej globalnej temperatury powierzchni Ziemi. Z kolei termin „zmiana klimatu” dotyczy szerszego zakresu zjawisk, np. zmian opadów, topnienia lodowców czy wzrostu poziomu morza (patrz Mit: Zmieniono 'globalne ocieplenie’ na 'zmianę klimatu’).

Czy prognozy ocieplenia się sprawdziły?

Moim zdaniem jest to największe oszustwo, jakie kiedykolwiek popełniono na świecie. (…) Nie ma już globalnego ocieplenia ani globalnego ochłodzenia. Wszystkie te prognozy, często oparte na błędnych przesłankach, przedstawione przez Organizację Narodów Zjednoczonych i wiele innych instytucji, okazały się błędne.

Osobista opinia prezydenta nie musi oddawać stanu wiedzy naukowej. Jednak zarzut, że WSZYSTKIE PROGNOZY okazały się błędne, jest bardzo mocnym zarzutem… i bardzo łatwym do sprawdzenia. Spójrzmy na prognozy z opublikowanych dekady temu raportów IPCC (Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu ONZ) i zobaczmy, jak się sprawdziły. Raporty są łatwo dostępne w internecie, podobnie jak dane obserwacyjne pokazujące, co zdarzyło się później. Zobaczmy więc:

Ilustracja 3: Prognozy z raportów IPCC sprzed lat vs późniejsze obserwacje. Źródła: 2 raport IPCC z 1995 r., 3 raport IPCC z 2001 r., Dane obserwacyjne – koncentracja CO2 NOAA, temperatura NASA GISS, poziom morza AVISO.

Można powiedzieć, że prognozy sprzed lat, przedstawiane przez IPCC i inne organizacje naukowe, dobrze przeszły test czasu. Jeśli już można by im zarzucić niedokładność, to nie ze względu na przeszacowywanie tempa zmiany klimatu, lecz jego niedoceniania. O tym, dlaczego ma to miejsce, piszemy w artykule Mit: Naukowcy z IPCC to alarmiści.

Ślad węglowy – jak to z nim jest?

Ślad węglowy to mistyfikacja wymyślona przez ludzi o złych intencjach, którzy zmierzają ku całkowitej zagładzie. Ślad węglowy był bardzo ważną sprawą. Kilka lat temu słyszałem o śladzie węglowym, a potem prezydent Obama wsiadał do Air Force One, ogromnego Boeinga 747, i to nie nowego, tylko starego, z przestarzałymi silnikami, które wyrzucały wszystko do atmosfery. Mówił o śladzie węglowym, że musimy coś zrobić… . Potem wsiadał do samolotu i leciał z Waszyngtonu na Hawaje, żeby pograć w golfa, a potem wracał do tego wielkiego, pięknego samolotu i leciał z powrotem, i znowu mówił o globalnym ociepleniu i śladzie węglowym. To oszustwo, które wiąże się z ogromnymi kosztami i wydatkami.

Ślad węglowy to termin techniczny. Jak ujęto to w Wikipedii:

Ślad węglowy to całkowita suma emisji gazów cieplarnianych wywołanych bezpośrednio lub pośrednio przez daną osobę, organizację, wydarzenie lub produkt. Ślad węglowy obejmuje emisje dwutlenku węgla, metanu, podtlenku azotu i innych gazów cieplarnianych wyrażone w ekwiwalencie CO2 (tCO2e).

To, jak jest on wykorzystywany, to inna i faktycznie złożona kwestia. Można się zgodzić z prezydentem Trumpem, że osoby wzywające do ograniczania śladu węglowego, które jednocześnie latają po świecie prywatnymi odrzutowcami dla realizowania swoich zachcianek, to hipokryci. Takie podejście faktycznie można postrzegać jako „oszustwo, które wiąże się z ogromnymi kosztami i wydatkami”. Punkt dla prezydenta USA.

Czy ograniczanie emisji to nonsens?

Europa zmniejszyła swój ślad węglowy o 37%. Pomyślcie o tym. Gratulacje, Europa. Świetna robota. Kosztowało was to wiele miejsc pracy, zamknięcie wielu fabryk, ale zmniejszyliście ślad węglowy o 37%. Jednak wszystkie te poświęcenia i wiele więcej zostało całkowicie zniweczone, a nawet przewyższone przez globalny wzrost o 54%, którego znaczna część pochodzi z Chin i innych krajów prosperujących wokół Chin, które obecnie produkują więcej CO2 niż wszystkie inne rozwinięte kraje na świecie. Wszystkie te kraje tak ciężko pracują nad śladem węglowym, co, nawiasem mówiąc, jest nonsensem. To nonsens. To ciekawe. W Stanach Zjednoczonych nadal mamy radykalnych ekologów, którzy chcą, aby fabryki przestały działać. Wszystko powinno się zatrzymać. Koniec z krowami. Nie chcemy już krów. Chyba chcą zabić wszystkie krowy.

Europa faktycznie od 1990 roku zmniejszyła emisje gazów cieplarnianych o 37%, w szczególności ograniczając spalanie paliw kopalnych. W międzyczasie emisje globalne wzrosły, w szczególności w krajach rozwijających się, najbardziej zaś w Chinach. Kolejny punkt za poprawność merytoryczną wypowiedzi.Ale czy to oznacza, że nie powinniśmy ograniczać naszych emisji? Bynajmniej – rozwinięcie tego wątku zajęłoby zbyt dużo miejsca, odeślemy więc do artykułu, gdzie odpowiadamy na to pytanie: Jak zniechęcić Polaków do ograniczania emisji CO2? Sześć popularnych argumentów. Dodatkowo trzeba podkreślić jedną kluczową kwestię: o ile Stany Zjednoczone są eksporterem ropy i produktów ropopochodnych oraz gazu ziemnego, to Unia Europejska nie posiada ich znaczących złóż i jest prawie całkowicie uzależniona od importu.

Ilustracja 4: Zużycie paliw kopalnych w Unii Europejskiej, z podziałem na własne wydobycie i import. Źródło Statistical Review of World Energy, Energy Institute 2025

Każda tona paliw kopalnych zużywanych w UE mniej to tona mniej z importu, lepszy bilans handlowy i bezpieczeństwo energetyczne. A, i o ile pewnie „w Stanach Zjednoczonych mają radykalnych ekologów, którzy chcą, aby fabryki przestały działań i (…) chcą zabić wszystkie krowy”, to są to głosy zupełnie niszowe… a jak już o Unii Europejskiej, to nie ma ona w swoich planach zamknięcia wszystkich fabryk i zabicia wszystkich krów – wręcz przeciwnie, działania na rzecz ochrony klimatu w UE są coraz bardziej nastawione na wspieranie europejskiego przemysłu.

Chińska energetyka

Energia powinna przynosić zyski, a nie straty. Jeśli przynosi straty, rządy muszą ją subsydiować. Nie można jej wprowadzić na rynek bez ogromnych dotacji. Większość farm wiatrowych buduje się w Chinach, które bardzo szanuję. Budują je, ale jest ich bardzo mało. Dlaczego więc je budują i wysyłają na cały świat, a sami prawie ich nie używają? Wiecie co? Używają węgla, używają gazu, używają prawie wszystkiego, ale nie lubią wiatru, ale na pewno lubią sprzedawać wiatraki.

Tylko w zeszłym roku Chiny oddały do użytku na swoim terytorium 80 GW farm wiatrowych – to więcej, niż w całej swojej historii postawili ich Niemcy (Statistical Review of World Energy, Energy Institute 2025). W energetykę wiatrową idzie ponad ¼ całości chińskich inwestycji w źródła energii – to znacznie więcej niż w elektrownie węglowe i gazowe łącznie (jedynie inwestycje w fotowoltaikę są większe niż w wiatr).

Ilustracja 5: Chińskie inwestycje w źródła energii. Źródło: China Electricity Council

Te inwestycje Chin nie są efektem tego, że ktoś na nich coś wymusza (co zresztą, przy obecnej asertywności Chin na arenie międzynarodowej, nie wchodzi w grę). Azjatycki gigant działa w swoim własnym interesie. Po pierwsze, jest jednym z krajów, które szczególnie silnie odczuwają i będą odczuwać skutki zmiany klimatu (patrz np. Nizina Chińska niezdatna do życia pod koniec stulecia?, Powodzie w Chinach: jak globalne ocieplenie wpłynie na straty). Po drugie, Chiny nie posiadają znaczących złóż ropy i gazu, co uzależnia je od importu, a w sytuacji potencjalnego konfliktu z kontrolującymi szlaki żeglugowe Stanami Zjednoczonymi stawia w bardzo trudnej sytuacji. Po trzecie, bazowanie na węglu przyczynia się do powstawania groźnego dla zdrowia smogu. Oparcie się na własnych, odnawialnych, źródłach energii, elektryfikacja transportu oraz przemysłu i inne działania ukierunkowane na odejście od paliw kopalnych, to dla Chin także okazja do zdominowania tych przyszłościowych sektorów i wzmocnienia konkurencyjności swojej gospodarki.

W rezultacie tych inwestycji odnawialne źródła energii w ostatnim roku zaspokajają już cały [całkiem wysoki] wzrost zapotrzebowania na prąd.

Ilustracja 6: Produkcja energii elektrycznej w Chinach z podziałem na źródła, suma 12 mies. Źródło: Electricity Data Explorer, EMBER

Osobom zainteresowanym transformacją energetyczną w Chinach (elektryfikacja gospodarki z dominującą rolą OZE), polecamy raport EMBER China Energy Transition Review 2025.

Reasumując: prezydent Trump, twierdząc publicznie na forum ONZ, że Chińczycy „nie lubią wiatru (…) i prawie go nie używają”, ponownie pokazał, jak bardzo nie należy przywiązywać wagi do merytorycznej wartości wypowiedzi [nawet wysoko postawionych] urzędników.

Donald Trump poruszył w swoim wystąpieniu także szereg kwestii związanych z kosztami energii elektrycznej – komentarz na ten temat pojawi się już niedługo w serwisie Ziemia na rozdrożu – polecamy!

Podsumowując

Wystąpienie prezydenta Trumpa było – jak to często w jego przypadku bywa – mieszaniną faktów i trafnych obserwacji, zmanipulowanych faktów, półprawd i błędów (lub, jak powiedziałyby osoby bardziej krytyczne niż my: zwykłych kłamstw). Nasi stali czytelnicy na pewno nie mieli problemu z ich wychwyceniem. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomoże w przekazaniu faktów także tym mniej zorientowanym w temacie.

The post Donald Trump o klimacie w ONZ – komentujemy appeared first on Nauka o klimacie | naukaoklimacie.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *