Banner strony. Na przeźroczystym tle, czarny napis "Projekt SPINKa SPołeczne INfopunkty Klimatyczne" i logo drzewa, otoczonego splotem w stylu celtyckim.

Ekran z nowymi wiadomościami. Ikona strony Aktualności.
Domek. Ikona strony startowej.
Zielony liść. Ikona kategorii "Chcesz zrozumieć!"
Megafon. Ikona kategorii "Chcesz wiedzieć!"
Krąg społeczności. Ikona kategorii "Chcesz działać!"
Tęczowe koło. Ikona kategorii "Inne".
Sylwetka ludzka na tarczy rycerskiej, z niebieskim znaczkiem "check". Ikona strony z polityką prywatności.
Na niebieskim kole biała litera i. Ikona strony z informacjami o nas

Bitcoin rocznie zużywa więcej energii niż 200-milionowy kraj

Kryptowaluty, takie jak Bitcoin czy Ethereum, zużywają rocznie więcej energii niż całe państwa. Ich ślad węglowy sięga dziesiątek milionów ton CO₂, a kopanie cyfrowych monet pochłania ogromne ilości prądu i wody. Czy technologia blockchain to ekologiczna katastrofa, czy może wkrótce stanie się narzędziem zielonej transformacji?

Kiedy wirtualne monety zaczęły podbijać świat finansów, ich zwolennicy obiecywali nową erę – wolność od banków, transparentność i technologiczną niezależność. Mało kto jednak przypuszczał, że za cyfrową rewolucją kryje się tak realne, materialne obciążenie dla planety. Bo choć Bitcoin, Ethereum czy inne kryptowaluty istnieją tylko w sieci, ich obecność pochłania gigantyczne ilości energii – i to często z najbardziej emisyjnych źródeł.

Emituje tyle dwutlenku węgla, co cała Belgia

Według najnowszego raportu Cambridge Centre for Alternative Finance, sieć Bitcoina zużywa rocznie ok. 173 terawatogodzin energii – więcej niż cała gospodarka Pakistanu. To nie abstrakcyjny „prąd z internetu”, lecz realne megawaty pobierane z elektrowni, w których wciąż dominuje węgiel, gaz i ropa. Szacuje się, że emisje dwutlenku węgla związane z „kopaniem” Bitcoina wynoszą dziś ponad 60 milionów ton CO₂ rocznie. Czyli tyle, ile generuje kraj wielkości Belgii.

Proces wydobywania kryptowalut, zwany miningiem, polega na rozwiązywaniu skomplikowanych łamigłówek matematycznych. Miliony komputerów na całym świecie rywalizują ze sobą o to, który pierwszy znajdzie poprawne rozwiązanie i otrzyma nagrodę w postaci cyfrowej monety. To wyścig mocy obliczeniowej, a więc i zużycia energii. Mechanizm, który stoi za tym procesem – Proof-of-Work (PoW) – zapewnia bezpieczeństwo sieci, ale też sprawia, że każda transakcja Bitcoinem kosztuje środowisko więcej niż tysiące zwykłych przelewów bankowych.

Jedna transakcja odpowiada 2 tys. km przejechanych starym autem spalinowym

Badania z London School of Economics wskazują, że jedna transakcja Bitcoinem może generować emisję porównywalną do przejazdu samochodem spalinowym na dystansie nawet 2 tys. km W skali globalnej „kopanie” kryptowalut odpowiada już za ok. 0,7 proc. światowych emisji CO₂, a ich energetyczny apetyt wciąż rośnie.

Niektóre kraje zaczynają na to reagować. Chiny w 2021 roku całkowicie zakazały kopania kryptowalut, argumentując decyzję zbyt dużym zużyciem energii i presją na lokalne sieci. W efekcie część górników przeniosła działalność do Kazachstanu, gdzie energia jest tańsza, ale pochodzi głównie z węgla. To spowodowało kolejny wzrost emisji i lokalnych zanieczyszczeń powietrza.

Mimo wszystko, branża zaczyna dostrzegać konieczność zmian. Symbolicznym momentem był rok 2022, gdy Ethereum, druga największa kryptowaluta świata, przeszła z energożernego systemu PoW na Proof-of-Stake (PoS). W nowym mechanizmie weryfikacja transakcji zależy od liczby posiadanych tokenów, a nie mocy komputerów. Efekt? Zużycie energii spadło o ponad 99,9 proc., a emisje CO₂ zmniejszyły się z 110 kg na transakcję do zaledwie 0,01 kg.

Można znacznie zredukować emisje

Według danych Uniwersytetu Cambridge, już ponad połowa energii używanej przy kopaniu Bitcoina (52,4 proc.) pochodzi z odnawialnych źródeł. Pozyskiwana jest głównie z elektrowni wodnych, farm wiatrowych i paneli fotowoltaicznych. W miejscach takich jak Islandia, Teksas czy Kanada, kopalnie kryptowalut wykorzystują nadwyżki zielonej energii, pomagając stabilizować lokalne sieci.

Ale cyfrowe złoto ma też inne, mniej oczywiste skutki środowiskowe. Wraz z potężnym zapotrzebowaniem na sprzęt komputerowy rośnie ilość odpadów elektronicznych. Według badań opublikowanych w Nature Scientific Reports, produkcja i utylizacja urządzeń do wydobycia kryptowalut generuje rocznie 30–40 tys. ton elektrośmieci. W przeliczeniu – to prawie jeden wyrzucany iPhone na każdą transakcję. Do tego dochodzi ogromne zużycie wody. Między 2020 a 2021 rokiem kopalnie Bitcoina pochłonęły 1,65 km³. To tyle, ile wystarczyłoby do rocznego zaopatrzenia 300 mln ludzi w Afryce Subsaharyjskiej.

Na horyzoncie widać jednak regulacje. W USA trwają prace nad podatkiem DAME, który obciążałby kopalnie kryptowalut 30-procentową opłatą od kosztów energii. Z kolei Międzynarodowy Fundusz Walutowy proponuje globalny podatek węglowy dla branży – około 0,05 dolara za kilowatogodzinę, co mogłoby ograniczyć emisje o 100 mln ton CO₂ rocznie.

Paradoksalnie, sama technologia blockchain, która stoi za kryptowalutami, może stać się sprzymierzeńcem klimatu. Coraz więcej projektów wykorzystuje ją do monitorowania emisji, handlu certyfikatami węglowymi czy weryfikacji pochodzenia energii z OZE. Blockchain może zapewnić przejrzystość danych środowiskowych i realną kontrolę nad zrównoważonym rozwojem.

Przyszłość cyfrowych walut zależy więc od tego, czy technologia pójdzie w stronę efektywności energetycznej i transparentności – czy pozostanie symbolem bezrefleksyjnego postępu kosztem planety. Czy cyfrowa rewolucja może stać się częścią zielonej transformacji? Tylko wtedy, gdy nie zapomni, że każda wirtualna moneta ma bardzo realny, fizyczny ślad.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/BalkansCat

Wpis pochodzi ze strony SmogLab.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *