Czy wiesz, że tworzywa sztuczne, które produkujemy, mogą być śmiertelnie niebezpieczne dla ekosystemu?
Plastik, który dostaje się do środowiska, końcowo trafia do rzek i oceanów.
Każda plastikowa butelka, każdy kawałek tworzywa, który wyrzucamy, może rozdrabniać się i nigdy nie zniknąć! Wszystkie plastikowe szczoteczki, butelki po napojach i długopisy, których kiedyś używaliście – gdzieś nadal są.
XX wiek przyniósł także produkcję wielu chemikaliów, takich jak farby, tworzywa sztuczne, zrzuty z zanieczyszczeń przemysłowych, które bezpośrednio trafiły do rzek, produkty spalania, czyli pyły i spaliny wydzielane przez nasze kominy i rury wydechowe. Dostają się one do ekosystemu, którego końcowym etapem jest środowisko wodne.
Istnieje kilka właściwości plastiku, który podczas rozkładu uwalnia substancje tworzące w wodzie „związki miłosne” z substancjami hydrofobowymi.
Tworzywa sztuczne, takie jak nanoplastik czy mikroplastik przyciągają inne hydrofobowe substancje chemiczne, czasami także toksyczne. Te substancje, nie lubiąc się z wodą, będą szukać innych, o podobnych do siebie właściwościach. W warunkach naturalnych nie mają one wysokich stężeń, ale… jako, że kumulują się na jednym kawałku np. polietynelu, to zaczynają być niebezpieczne.
Tworząc takie „piguły” szkodliwych substancji, są w środowisku wodnym mylone z pokarmem i … połykane przez organizmy wodne. Ryby bardzo lubią takie drobinki, łykają je jak popcorn!
Chemikalia, które w naturalnym rozcieńczeniu są nieszkodliwe, zakumulowane na drobinach plastiku zaczynają być „toksyczną bombą”. Może powodować poważne problemy zdrowotne u ryb i innych zwierząt wodnych: upośledzają działanie komórek, są neurotoksyczne, albo np. zaburzają determinację płci u ryb czy płazów.
Zanieczyszczenia wędrują przez łańcuch pokarmowy i akumulują się w najwyższych piętrach tego łańcucha, czyli u drapieżników.
Nie możemy zapomnieć też o bakteriach!
Bakterie, które występują w środowisku wodnym najczęściej, nie mają możliwości dyspersji, czyli rozprzestrzeniania się. Jeśli będą mogły umiejscowić się na malutkim kawałku plastiku, to, rzecz jasna, zaczną tam tworzyć swoje środowisko. Wraz z tym tworzywem będą przenosiły się w miejsca, do których samodzielnie by się nie dostały. Czy będą zjadane przez organizmy wodne? Oczywiście!
Bakterie mają też taką niedobrą dla ludzi cechę, że stykając się z niezmetabolizowanymi do końca antybiotykami trafiającymi do wody, zapamiętują je i tworzą na nie odporność. Bakterie dzielą się i przekazują sobie informacje na temat antybiotyków, z którymi miały styczność!
Dlaczego jest to niebezpieczne? Bo ta antybiotykoodporność może uderzyć w ludzi.
Im mniej tworzyw sztucznych będzie trafiało w niekontrolowany sposób do środowiska, tym mniej będzie takich bakterii środowisku wodnym!
A jak to się ma do systemu kaucyjnego?
Ograniczanie uwalniania plastiku w jakikolwiek sposób jest działaniem na rzecz ochrony zdrowia ludzi i zwierząt. A przypomnijmy, że ludzie są przecież jednym z ostatnich i najpoważniejszych konsumentów w sieci troficznej – czyli na szczycie łańcucha pokarmowego.
Podchodzenie do tego zagadnienia – „wszystko albo nic!” nie rozwiązuje go, wręcz przeciwnie. Musimy od czegoś zacząć! Wielkich problemów nie da się rozwiązać „pstryknięciem palcem”. Zacznijmy od małego Systemu Kaucyjnego i idźmy dalej i ambitniej!
Dziękujemy za pomoc w opracowaniu tekstu dr. Tomaszowi Kijewskiemu z Instytutu Oceanologii PAN
Artkuł pochodzi ze strony Rodzice dla Klimatu.
Dodaj komentarz